Zacisnęła
mocno powieki, jeszcze bardziej wciskając skulone ciało w oparcie
fotela. Słyszała coraz wyraźniej ciężkie kroki za sobą i czyjś
chrapliwy oddech. Wbiła boleśnie paznokcie w rękę, oddychając
płytko. W pomieszczeniu nie było już nikogo, wszyscy skryli się w
swoich dormitoriach. Ogień dogasał już w kominku, rzucając
jedynie lekką łunę na Pokój Wspólny. W całym tym mroku chciała
stać się niewidzialna. Czyjaś ręka opadła na fotel, zsuwając
się powoli w dół, po szorstkim materialne. Spojrzała kątem oka w
bok, ale włosy zasłoniły jej widoczność. W ostatniej chwili
zamknęła oczy, udając, że jest głęboko pogrążona we śnie.
Czyjaś twarz schyliła się tuż nad nią, palącym wzrokiem
obserwując ją. Rzęsy zadrgały, ale ciemność idealnie to ukryła.
Odwrócił się kierując swoje kroki w stronę wyjścia, usłyszała
cichy, zdawkowy śmiech. Poczuła obrzydzenie, nie wytrzymała.
Błyskawicznie
wstała w siedzenia. Chłopak odwrócił się, jego twarz wykrzywił
równie obleśny, jak jego cała osoba uśmiech. Chciała wykrzyczeć
mu wszystko w twarz, ale postanowiła być zimna, oschła i spokojna.
Popatrzył na jej dłoń, na której widniały nadal ślady paznokci.
- Niezła z ciebie
aktorka, kochanie – zadrwił z niej – Ale nie dość dobra.
Wciągnęła
powietrze do płuc, mierząc chłopaka wzrokiem. Był sporo wyższy i
dobrze zbudowany, wiedziała, że nie może się z nim równać.
- Jesteś z siebie
zadowolony? - zapytała cicho, patrząc mu prostu w oczy. Był
przystojny, nawet ona po długim czasie musiała to przyznać.
- Czemu tak
twierdzisz? Jestem nadal tym miłym, czarującym facetem, któremu w
końcu ulegałaś – on najwyraźniej czerpał wiele zabawy z tej
wymiany zdań, bo oparł się o ścianę, krzyżując ręce na
torsie.
Chciała
coś powiedzieć. Już otworzyła usta, by po chwili je zamknąć.
Odwróciła się na pięcie od chłopaka odchodząc w stronę
schodów. Gdy zniknęła z jego pola widzenia usiadła na zimnej
posadzce, kryjąc twarz w dłoniach. Wyrzucała sobie w myślach, jak
mogła być taką idiotką, by w końcu mu ulegnąć, po tak długim
czasie dać się złamać. Miał okazać się inny, wartościowy.
Tymczasem potraktował ją tak, jak spodziewała się od zawsze,
wykorzystując chwilę jej słabości, do swoich celów. Sama była
sobie winna.
O ludzie, luubię to. <3 Dodajcie kolejny rozdział, szybko. ;p
OdpowiedzUsuńPaulina.
Też to lubię, czekam na nast. ;]
OdpowiedzUsuńAgata .
bardzo uczuciowe ;* piękne <3
OdpowiedzUsuńPetrova ;)
No no zapowiada się ciekawie. Strasznie intrygujący prolog. Ale... Kurczę, tu naprawdę chodzi o Jamesa i Lily? Boję się, co wymyśliłaś :D Mam nadzieję, że szybko skończysz rozdział!
OdpowiedzUsuńPozdrawiam :D