piątek, 18 lipca 2014

Rozdział 4

- Nadal nie mam pojęcia, jak to zrobisz - westchnął James, siadając na swoim łóżku. 
- Zaufaj mi, mam plan - uspokoił go, pewny siebie Syriusz.
Kłamał. Nie miał żadnego planu i Rogacz doskonale o tym wiedział. Zrezygnowany okularnik położył się, opierając głowę na splecionych dłoniach. Znał przyjaciela na tyle, aby wiedzieć, że nie należy mu przeszkadzać w chwilach namiętnego wytężania mózgu. Kątem oka dostrzegł, jak Syriusz gorączkowo grzebie w swoim kufrze. Po chwili wyciągnął z niej jego miotłę.
- Więc? - zapytał James, nieco sceptycznie - Jaki jest plan?
- Dostaniemy się do dormitorium dziewczyn na miotle - powiedział dumnie Łapa. 
- To akurat nasz najmniejszy problem.
Black spojrzał urażony na kumpla. Potter podniósł ręce w geście kapitulacji, mamrocząc coś pod nosem.
- A co potem? - drążył dalej.
Syriusz westchnął teatralnie. 
- Zmusimy ją, żeby cię wysłuchała. 
Rogacz wybuchnął głośnym, nerwowym śmiechem. Jego najlepszy kumpel zwariował. Każdy, kto choć kojarzył Lily Evans, wiedział, że jednym z zachowań, których nienawidzi jest ograniczanie jej i zmuszanie do czegoś. Syriusz ma przechlapane - przemknęło okularnikowi przez myśl.
- Wsiadaj - powiedział Łapa, wskazując miotłę, na której sam już siedział. 
Potter wybałuszył oczy. 
- Czemu mamy lecieć na jednej? - zapytał, kiedy minął mu pierwszy szok.
- Bo jak się Ruda wścieknie, to zniszczy jedną miotłę, a nie dwie - odpowiedział Black takim tonem, jakby było to oczywiste od początku - No, i w dodatku twoją - wyszczerzył zęby.
James nieco się ociągał. Kiedy w końcu dosiadł miotły, do głowy wpadło mu pytanie. 
- Gdzie twoim zdaniem mam się trzymać, co? 
- No nie wiem - zaczął nieco zniecierpliwiony Syriusz - możesz w pasie, albo za udo... byleby nie za włosy. 
James obdarzył go niezbyt przychylnym spojrzeniem. 
- Kretynie, czy ja ci wyglądam na jedną, z tych twoich fanek?
Łapa wzruszył ramionami, a Potter niechętnie położył dłoń na jego barku. 
Kiedy lecieli obok Pokoju Wspólnego James dostrzegł, że jest pusty. Wszyscy, którzy mogli okazać się potencjalnymi obserwatorami ich klęski, siedzieli teraz w Wielkiej Sali i jedli śniadanie. Syriusz gładko skierował miotłę nieco w górę, tak, że Rogacz mimowolnie zacisnął palce na jego ramieniu. Im bliżej byli pokoju Lily, tym większe czuł zdenerwowanie. Co jej powie? Dopiero po chwili ocknął się z rozmyślań i zdał sobie sprawę, że są już na miejscu. Omiótł drzwi wzrokiem. Tak, jak wszystkie w zamku były masywne i wykonane z ciemnego drewna. Na klamce zawieszony był szkarłatno-złoty breloczek, upleciony przez Silje na pierwszym roku, kiedy to często traciła orientacje i nie wiedziała, jak wrócić do sypialni.
- No, to teraz wystarczy otworzyć drzwi - mruknął Łapa pod nosem, wyciągając jedną dłoń w stronę klamki. Okazało się być to fatalnym błędem, bo miotła przechyliła się niebezpiecznie, o mało co nie zrzucając pasażerów, którzy w ostatniej chwili odzyskali równowagę. 
- Lećmy na jednej miotle. Będzie super, Rogaś - przedrzeźniał go James z nachmurzoną miną.
- Zastanawiam się, jak twoja miotła utrzymuje te wszystkie negatywne emocje, które w sobie dusisz - powiedział Syriusz tonem godnym profesor Stirlingshire.
James zdzielił przyjaciela po głowie, a ten zaniósł się cichym śmiechem. 
- Dobra, pełna powaga, stary - mruknął po chwili rozbawiony - Zrobimy tak. Ja obrócę miotłę, żebyś miał pełen dostęp do drzwi, a ty je otworzysz.
Tymczasem Lily leżała na łóżko, przysłuchując się tej wymianie zdań. Uśmiechnęła się nieznacznie kiedy Potter zaczął szarpać za klamkę, klnąc po nosem, że ta nie ustępuję. Czarodziej, Huncwot - prychnęła złośliwie - Nie wie nawet jak posługiwać się różdżką.
- Masz wsuwkę? - zapytał po chwili okularnik. 
Łapa obdarzył go przez ramię wzrokiem, mówiącym jasno, że martwi się o jego stan psychiczny.
- No co? Detektyw Haals na mogulskim filmie tak robił - odburknął urażony. 
W tym samym momencie Ruda nie wytrzymała i parsknęła cichym chichotem. Detektyw Haals, a to dobre - zaśmiała się w duchu. 
- A skąd, do cholery, mógłbym mieć wsuwkę? - zapytał Syriusz mrużąc oczy.
- Noo - zaczął niewinnie James - Zawsze się zastanawialiśmy z Luniaczkiem, jak udaje ci się poskromić te włosy.
Po cichym łomocie i śmiechu Lily wywnioskowała, że James oberwał za zniewagę męskości Black'a.
- Wsuwki niestety nie posiadam - powiedział Łapa z udawanym rozżaleniem - Za to mam coś lepszego.
Chłopak z satysfakcją zaczął sięgać do kieszeni jeansów.
- Syriusz, nie! - krzyknął Potter.
Ale było już za późno. Miotła przechyliła się gwałtownie, zrzucając dwóch Huncwotów. W momencie, w którym zetknęli się ze schodami, te zamieniły się w ślizgawkę, uruchamiając jednocześnie głośny alarm. Bezradnie zsunęli się z ich szczytu do Pokoju Wspólnego, w którym leżeli jeszcze przez chwilę. Rogacz - z szokiem wymalowanym na twarzy, Syriusz - z zastygłym uśmiechem. W dłoni ściskał swój scyzoryk do otwierania zamków. Po kilku długich sekundach niemrawo zaczęli zbierać się z zimnej podłogi. 
- Naprawdę musimy ostro zabrać się za przekonywanie Lunia, do szukania jakiegoś zaklęcia ujarzmiającego te schody - mruknął James po chwili zastanowienia.
Syriusz pokiwał głową.
- Mam ich jak na razie dość - powiedział.
- Ja też - przytaknął mu Rogacz z błyskiem w oku - To co? Okno?
Łapa uśmiechnął się przebiegle.
- Okno. 
- Ale na osobnych miotłach - dodał zaraz.
Wkrótce obaj pożałowali swojej decyzji. Na dworze wiał silny wiatr, a wielkie krople deszczu zacinały w szyby. 
- Myślisz, że się nad nami zlituje i wpuści nas do dormitorium? - zapytał Rogacz stojąc w progu drzwi wejściowych. 
- Ten wredny rudzielec prędzej rzuci w nas dzbankiem z wodą - burknął Syriusz z kwaśną miną.
James uśmiechnął się czule.
- Ah, ta moja urocza Evans. Jeszcze nigdy nie spotkałem kogoś z takim temperamentem.
- No, nie mogę zaprzeczyć, stary - westchnął Black - To co? Na trzy-cztery?
Lily wciąż leżała na swoim łóżku, nasłuchując jakiegokolwiek znaku, że Huncwoci znajdują się w pobliżu. Wszystko wskazywało jednak na to, że po bliskim kontakcie ze schodami zrezygnowali z prób dostania się do dormitorium. Dziewczyna nie była w stanie określić, czy było jej to na rękę, czy nie. Spędzenie samotnego poranka uświadomiło jej, że potraktowała Pottera nieco zbyt ostro i wkrótce złość z niej wyparowała, pozostawiając jedynie niesmak w stosunku do Matt'a. Z rozmyślań wytrącił ją głośny stukot. Zerwała się w łóżka, podbiegając do okna. Widok, jaki tam zastała przeszedł jej najśmielsze oczekiwania. Dostrzegła dwie przystojne, nie dało się ukryć, twarze, po których strumieniami spływał deszcz. Przez chwilę zawahała się, ale mimo wszystko otworzyła okno, wpuszczając do środka dwie postacie. James wleciał zgrabnie do dormitorium. Syriusz, z racji tego, że był wyższy i nie tak zwinny, jak szukający, mocno uderzył głową w ramę okna, strącając przy okazji dzbanek leżący na parapecie. Ruda oparła plecy o kolumnę łóżka, krzyżując ręce na piersiach. 
- Wysłuchasz nas, Evans, czy tego chcesz, czy nie - powiedział Syriusz na wstępie, rozcierając bolące miejsce na głowie.
Lily uniosła brwi. 
- Przecież nie protestuję.



* * *

Wszystko wskazywało na to, że życie w Hogwarcie wróciło do normy. Lily znowu zajęła się nauką i odprawianiem Jamesa z kwitkiem, a ten uciekał się do coraz to nowszych metod jej poderwania, co prowadziło do ostrych kłótni między nimi. Nie mniej jednak rozmawiali ze sobą, co było samo w sobie sukcesem. Matt tymczasowo zrezygnował z prób zemsty i usunął się w cień, choć nikt nie wiedział tak naprawdę na jak długo. Mówiąc w skrócie, każdy żył swoim monotonnym życiem, o ile było to możliwe w świecie magii. 
Pewnego październikowego wieczoru, Lily i Michaelle weszły do dormitorium i zastały tam niecodzienny widok. Na środku pokoju siedziała Silje, ze wszystkich stron otoczona kolorowymi skrawkami materiałów, guzikami różnych wielkości, nićmi i wszystkim, co może okazać się przydatne przy szyciu. 
- Szyję suknię na Bal Halloween'owy - odpowiedziała spokojnie, dostrzegając pytający wzrok Whitman.
Przyjaciółki wymieniły szybkie, porozumiewawcze spojrzenia.
- Ee, Silje... - zaczęła Lily niepewnie, spoglądając na bezkształtny zwitek materiałów - Wiesz, że będzie wypad do Hogsmeade przed balem?
Dziewczyna spojrzała na nią z niepokojącym uśmiechem. 
- Ah. Tak, tak - przytaknęła szybko - Tylko w tym czasie Uran będzie znajdował się w niekorzystnym dla mnie położeniu. Wam też mogę sprawdzić, jeśli chcecie.
Lily i Michaelle grzecznie odmówiły, co Silje skwitowała tylko wzruszeniem ramion. Więcej do tej rozmowy nie wróciły.



~~~~~~

Untouched: Któż by się spodziewał, że rozdział pojawi się tak szybko? Napewno nie ja. Moja wena na trochę się obudziła i pozwoliła stworzyć ten rozdział, jak i fragmenty do następnych. Życzę miłego czytania i licze, że trochę się zlitujecie, zostawiając po sobie komentarz :)
Huncwotka: Miłego czytania, bo to ostatni dobry rozdział. Do następnego zabieram się także ja, więc może być gorzej ;P Mam nadzieję, że przez następny jakoś przebrniecie :) 

4 komentarze :

  1. Obie jesteście genialne więc nie pierdzielić. No ale, Tobie Un, trzeba przyznać, że jak wena złapie to niczym J.K <3
    Katherine :()

    OdpowiedzUsuń
  2. Rozdział naprawdę dobry, bardzo przyjemnie się czytało :) James i Syriusz są cuuudowni <3 Czekam na następny i nie gadać mi tu pierdół, bo obie jesteście świetne :3
    /Ania.

    OdpowiedzUsuń
  3. Obie macie talent do pisania, nie to co ja, więc proszę tak nie pisać :> Czekam na kolejny rozdział ;3

    Agata

    OdpowiedzUsuń
  4. rozdział super! proszę o to samo: nie zabijaj Syriusza...! i nie wątpić w siebie, dziewczyny!

    OdpowiedzUsuń