czwartek, 10 stycznia 2013

Prolog


Zacisnęła mocno powieki, jeszcze bardziej wciskając skulone ciało w oparcie fotela. Słyszała coraz wyraźniej ciężkie kroki za sobą i czyjś chrapliwy oddech. Wbiła boleśnie paznokcie w rękę, oddychając płytko. W pomieszczeniu nie było już nikogo, wszyscy skryli się w swoich dormitoriach. Ogień dogasał już w kominku, rzucając jedynie lekką łunę na Pokój Wspólny. W całym tym mroku chciała stać się niewidzialna. Czyjaś ręka opadła na fotel, zsuwając się powoli w dół, po szorstkim materialne. Spojrzała kątem oka w bok, ale włosy zasłoniły jej widoczność. W ostatniej chwili zamknęła oczy, udając, że jest głęboko pogrążona we śnie. Czyjaś twarz schyliła się tuż nad nią, palącym wzrokiem obserwując ją. Rzęsy zadrgały, ale ciemność idealnie to ukryła. Odwrócił się kierując swoje kroki w stronę wyjścia, usłyszała cichy, zdawkowy śmiech. Poczuła obrzydzenie, nie wytrzymała.
Błyskawicznie wstała w siedzenia. Chłopak odwrócił się, jego twarz wykrzywił równie obleśny, jak jego cała osoba uśmiech. Chciała wykrzyczeć mu wszystko w twarz, ale postanowiła być zimna, oschła i spokojna. Popatrzył na jej dłoń, na której widniały nadal ślady paznokci.
- Niezła z ciebie aktorka, kochanie – zadrwił z niej – Ale nie dość dobra.
Wciągnęła powietrze do płuc, mierząc chłopaka wzrokiem. Był sporo wyższy i dobrze zbudowany, wiedziała, że nie może się z nim równać.
- Jesteś z siebie zadowolony? - zapytała cicho, patrząc mu prostu w oczy. Był przystojny, nawet ona po długim czasie musiała to przyznać.
Czemu tak twierdzisz? Jestem nadal tym miłym, czarującym facetem, któremu w końcu ulegałaś – on najwyraźniej czerpał wiele zabawy z tej wymiany zdań, bo oparł się o ścianę, krzyżując ręce na torsie.
Chciała coś powiedzieć. Już otworzyła usta, by po chwili je zamknąć. Odwróciła się na pięcie od chłopaka odchodząc w stronę schodów. Gdy zniknęła z jego pola widzenia usiadła na zimnej posadzce, kryjąc twarz w dłoniach. Wyrzucała sobie w myślach, jak mogła być taką idiotką, by w końcu mu ulegnąć, po tak długim czasie dać się złamać. Miał okazać się inny, wartościowy. Tymczasem potraktował ją tak, jak spodziewała się od zawsze, wykorzystując chwilę jej słabości, do swoich celów. Sama była sobie winna.  

4 komentarze :

  1. O ludzie, luubię to. <3 Dodajcie kolejny rozdział, szybko. ;p

    Paulina.

    OdpowiedzUsuń
  2. Też to lubię, czekam na nast. ;]

    Agata .

    OdpowiedzUsuń
  3. bardzo uczuciowe ;* piękne <3

    Petrova ;)

    OdpowiedzUsuń
  4. No no zapowiada się ciekawie. Strasznie intrygujący prolog. Ale... Kurczę, tu naprawdę chodzi o Jamesa i Lily? Boję się, co wymyśliłaś :D Mam nadzieję, że szybko skończysz rozdział!
    Pozdrawiam :D

    OdpowiedzUsuń